Noč srebnym palcam cicha vodzić pa stromkich pnioch hatyckich viežaŭ, i topić freski ŭ biełym lodzie, i vokny blaskam biełym reža... Staju ŭ tumannym srebry nočy... Za mnoju horad prazaičny, niaspynny horad pluščyć vočy – kruhi łichtarniaŭ elektryčnych, ciažaram koł zialeznych kryšyć śłizki asfalt, dzikija bruki, i śnić ab miesiacy i cišy pad chrypły chor miastovych hukaŭ... Hałosić radyjo ŭ kaviarni, niastrojna jenčać klaksafony, kłubicca zmrok husty i parny, mihcić reklamaŭ pył čyrvony, u niežyvym neonnym blesku płyvuć sylvetki samachodaŭ, u zmročnych vułak pieraleskach šukajuć drobnaje pryhody... A noč... Noč srebnym palcam vodzić pa stromkich pnioch hatyckich viežaŭ, noč topić freski ŭ biełym lodzie, vitražy blaskam biełym reža. Noč ciahnie miesiačnyja źziańni, splataje ŭ most chistki, uźlotny, kab im zavieści ŭ nieba siańnia natchnienna vyciahnieny hotyk...
Vilnia, 1935
|
|